Warning: Undefined property: stdClass::$slug in /usr/home/webserver14/domains/femdom-majki.pl/public_html/wp-content/plugins/age-gate/src/Admin/Update.php on line 35 Zielony pas (opowiadanie erotyczne femdom)
kobieta w stroju karate uderza mężczyzne między nogi

Sekcja karate właśnie kończyła zajęcia i prowadząca zajęcia instruktorka wydała komendę do końcowej zbiórki. Grupka chłopców i dwie dziewczyny ustawiła się w szeregu. -Tyle na dzisiaj. Na koniec mam coś do zakomunikowania – oznajmiła stanowczym głosem instruktorka. – Na następnych zajęciach sprawdzian dla zdających na 4 kyu i zielony pas naszej szkoły walki. Marek, Krzysiek, Marcin i Andrzej, niech się dobrze przygotują. Przyjedzie mistrzyni z Poznania i będzie prowadziła sprawdzian. Mam nadzieję, że nie przyniesiecie mi wstydu – tu spojrzała na wymienionych chłopców i z powagą dodała. – Jest bardzo ostra i sprawdzian u niej to ciężka przeprawa.

– Damy radę – oznajmił Andrzej z pewnością w głosie.

– Jesteśmy dobrze przygotowani, sempai – dodał Marcin – moglibyśmy zdawać nawet teraz.

– Następne zajęcia za trzy dni. Czas szybko minie, ale pamiętajcie, co powiedziałam – przychodzicie skoncentrowani i w dobrej formie – powiedziała na koniec Ewa, bo tak miała na imię instruktorka grupy. Pomimo dwudziestu sześciu lat nosiła już brązowy pas i należała do wyróżniających się instruktorów karate w skali całej szkoły w kraju. Liczne nagrody i wyróżnienia, jakie zdobywała przez lata na turniejach, zapełniały gablotę szkolną przy sali gimnastycznej. Brązowy pas, jaki nosiła, był wyróżnikiem jej umiejętności. Teraz czworo jej wychowanków przygotowywało się do egzaminu na zielony pas – 4 kyu. Nie była jednak pewna za nich i z niepokojem oczekiwała dnia sprawdzianu.

– Cześć, Ewa – z lekkim uśmiechem na twarzy przywitała się mistrzyni. – Już dwa lata minęły od naszego ostatniego spotkania, pamiętasz?

Jak mogła nie pamiętać. Mistrzyni Barbara P. należała do najlepszych zawodniczek w kraju, a dwa lata temu Ewa właśnie u niej zdobyła 2 kyu. Pamiętała ten egzamin na brązowy pas bardzo dobrze. Mistrzyni Barbara dała wtedy całej trójce zdających niezły wycisk. Pamiętała coś jeszcze. Sensei Barbara w jej odczuciu była po prostu sadystką, szczególnie w stosunku do mężczyzn. Wtedy tylko ona, Ewa, zdała egzamin. Obaj mężczyźni na skutek działań Barbary przepadli z kretesem.

– Pamiętam oczywiście i witam sensei Barbarę w naszych skromnych progach – odpowiedziała grzecznie Ewa i zaprosiła Barbarę do sali gimnastycznej. Grupa chłopców i dwie dziewczyny odbywała rozgrzewkę przed właściwymi zajęciami. Obie panie weszły już przebrane na salę i grupa ćwiczących ustawiła się w szeregu do powitania. Chłopcy patrzyli na sensei Barbarę, próbując ocenić podświadomie jej intencje. Barbara była już dobrze po czterdziestce, ale stałe uprawianie sportu pozwoliło jej zachować sprawność dwudziestoparolatki. Krótko przycięte włosy i ostre spojrzenie nadawały jej nieco agresywnego wyglądu. Po ceremonii powitania głos zabrała Barbara.

– No, chłopcy, dzisiaj zdajecie egzamin. Przyjechałam, żeby was ocenić i zgodnie z zasadami naszej szkoły zaopiniować wasze umiejętności do noszenia zielonego pasa. Na początek rozgrzewka – uśmiechnęła się demonicznie – zaczynamy!

Barbara prowadziła rozgrzewkę przez dobre pół godziny. Biegi, żabki, pompki na różne sposoby wyciskały siódme poty z ćwiczących. Chłopcy mieli już zdecydowanie dosyć, obie dziewczyny odpadły z grupy i przyglądały się z boku. A Barbara była niestrudzona i wymyślała coraz to nowe katorgi. Wreszcie zakomunikowała koniec rozgrzewki i oznajmiła:

– Zdający na 4 kyu wystąpić! Ustawcie się w szeregu, jeden od drugiego na wyciągnięcie ręki! – powiedziała stanowczym tonem i dodała. – Zobaczymy, czy się na coś nadajecie – dodała uszczypliwie.

Barbara stanęła przed chłopcami i zakomunikowała:

– Zanim zaprezentujecie wymagane układy kihon i kata, a w końcu kumite, zrobimy wam test twardości. Ewa – tu Barbara zwróciła się do młodej instruktorki – przeprowadź test twardości na swoich podopiecznych – dodała.

Ewa nie była zaskoczona i spodziewała się tego, znając sensei Barbarę. Wydała komendę do przyjęcia przez egzaminowanych postawy sanchin-dachi – stanąć w rozkroku z napiętymi mięśniami brzucha i z wypuszczonym powietrzem. Teraz podchodziła od jednego z czwórki zdających do drugiego i uderzała pięścią w klatkę piersiową i brzuch. Chłopcy dobrze przyjmowali ciosy i wydawało się, że nie robią one na nich większego wrażenia, choć były mocne.

– Teraz wykonaj każdemu kinteki geri – wydała polecenie sensei Barbara – zobaczymy, jacy są naprawdę mocni. Wykonanie kinteki geri oznaczało, że Ewa każdego z chłopaków miała kopnąć w krocze. Ewa wzdrygnęła się jednak i stanęła niezdecydowanie.

– Ale sensei, tego nie przewiduje regulamin – trochę nerwowym głosem powiedziała Ewa.

– Wykonaj im kinteki geri! – stanowczo odparła sensei Barbara.

– Oni nie mają ochraniaczy – broniła się jeszcze Ewa.

– Jeszcze tego by brakowało! – oznajmiła Barbara i zaraz dodała. – Kopniak w jaja to najlepszy sprawdzian, jak twardy jest kandydat na 4 kyu – no dalej, wykonuj!

Egzaminowani chłopcy osłupieli na te słowa i strach zaczął lizać ich myśli. Ewa przypomniała sobie swój egzamin na brązowy pas. Wtedy Barbara też robiła zdającym test twardości, ale jej, Ewie, uderzała tylko pięścią w napięty brzuch. Za to dwóm kolegom, którzy zdawali z Ewą, uderzała w szyję i kopała w krocze. Ewa pamiętała, że tamci wytrzymali jedno, czasem dwa kopnięcia, ale kolejne były nokautujące. Barbara kopała mocno i celnie – wiedziała, jak zadać ból.

Ewa podeszła do pierwszego chłopaka. Stał w prawidłowej postawie i napiął mięśnie, jak tylko potrafił. Ewa przyjęła postawę do kopnięcia, zrobiła krótki zamach nogą i wykonała kopnięcie. Czuła, że było celne.

– Aaachh – wyartykułował Marek, bo to on był pierwszy w kolejności, po czym wybałuszył oczy i ze źrenicami uciekającymi do góry osunął się na kolana. Wyglądało to na tyle komicznie, że patrzące z boku obie dziewczyny z grupy nie mogły powstrzymać uśmiechu. Chłopcy zaś dla odmiany wykrzywili twarze i łączyli się w bólu z cierpiącym.

– No co, chłopcze – powiedziała sensei Barbara – ale lala z ciebie! Masz wytrzymać i przyjąć postawę! – dodała ostro.

Marek powstrzymał ból opętujący już całe ciało i z olbrzymim trudem powracał do postawy.

– Dobra, następny – oznajmiła sensei Barbara.

Ewa podeszła do Marcina i wykonała kopnięcie kinteki geri. Marcin miał więcej szczęścia niż Marek. Stopa Ewy nie trafiła dokładnie w jego jądra, ale trochę za nimi, co bardzo złagodziło skutek kopnięcia.

– Źle wykonane, źle trafiłaś, popraw! – zdecydowane polecenie Barbary było jak wyrok dla Marcina.

Ewa kopnęła ponownie, ale tym razem jej stopa trafiła dokładnie w cel. Marcinem wstrząsnęło, jakby kopnął go prąd, a nie stópka młodej sempai. Skulił się, ale ustał na nogach i z trudem odzyskiwał siły na przyjęcie postawy.

– Następny – sucho powiedziała Barbara.

Ewa wykonała celne kopnięcia jeszcze obu pozostałym chłopakom. Wszyscy doszli do siebie po niedługim czasie, ale widać było na ich twarzach grymasy bólu.

– Drugą rundę sama przeprowadzę! – te słowa jak piorun uderzyły w mózgi zdających i w Ewę, której nieco ulżyło, że nie musi wykonywać tej techniki ponownie. W przeszłości na treningach Ewa ćwiczyła na chłopakach kinteki geri, ale tylko jak mieli założone ochraniacze. Pamiętała, jak jedna z dwójki dziewcząt ćwiczących w sekcji kopnęła kiedyś w krocze chłopaka z sekcji i jak później poszedł dziwacznym krokiem do szatni, kończąc trening tego dnia. Teraz z dużym niepokojem patrzyła na całą sytuację.

– To teraz zaczniemy od tej strony – złowrogi głos sensei Barbary przerwał ciszę, jaka zapadła po zakomunikowaniu drugiej rundy ciosów.

– No, chłopcze – stanęła przed Andrzejem Barbara i dodała – napnij mocno mięśnie i staraj się wytrzymać ból.

Spojrzała w oczy Andrzeja i uśmiechnęła się sadystycznie. Odchyliła prawą nogę do tyłu i wykonała krótki, lecz bardzo silny kopniak w krocze. Trafiła idealnie. Chłopak nawet nie zdążył porządnie jęknąć, gdy ból opętał jego ciało i powalił na kolana. Zapomniał o postawie, o mięśniach, o egzaminie. Był tylko on i ból okrutnie kopniętych jąder. Z kolan przetoczył się na bok i skulił się do pozycji embrionalnej.

– Ojej, ale słaba sztuka – z drwiną w głosie powiedziała Barbara – No, nie wiem, czy będziesz zdolny do trzeciej rundy testu – dodała jakby mimochodem, ale po tych słowach na sali w umysłach wszystkich obecnych powstało coś, co było mieszanką zdumienia, przerażenia i braku wiary w to, co widzą.

Sensei Barbara tymczasem spokojnie stanęła przed Krzysiem i oznajmiła:

– Może ty okażesz się twardszym facetem od poprzednika – i zaraz dodała z uśmieszkiem sarkazmu – o ile „po” zostaniesz w ogóle facetem – zaśmiała się Barbara z własnego dowcipu, z którego poza nią nikt na sali się jednak nie śmiał.

Ewa podeszła w międzyczasie do skulonego Andrzeja i próbowała zorientować się, w jakim jest stanie. Trzymał rękami swoje genitalia, usiłując wygrać z bólem, ale walkę zdecydowanie przegrywał. Miał łzy w oczach i był praktycznie bez kontaktu z otoczeniem.

– Zostaw go, zaraz dojdzie do siebie – powiedziała bez krzty współczucia Barbara, po czym Ewa odeszła od wijącego się z bólu chłopaka.

Tymczasem Barbara przyjęła postawę do wykonania kolejnego kopnięcia i chwilę potem jej kształtna stópka poleciała między nogi Krzysia. Krzysiowi ból eksplodował w jądrach. Nawet nie próbował się ratować przed upadkiem. Przyjął na ziemi taką samą pozycję jak Andrzej i widać było, że nie okazał się twardzielem.

– Dwa do zera – triumfalnie oznajmiła Barbara i dodała – co to? Czyżby nie było tu godnych 4 kyu? – po czym zrobiła krok w prawo w kierunku Marcina. Marcin był już tak wystraszony, że nie w głowie było mu wypuszczanie powietrza i przyjmowanie pozycji. Bał się jednak stchórzyć. Po prostu stał jak snop siana i czekał na moment, kiedy będzie mógł upaść i z honorem zakończyć trening. Barbara tym razem jednak podeszła blisko do niego, bliżej niż do dwóch pozostałych, oparła mu ręce na ramionach i powiedziała:

– Twoja kolej, chłopcze – powiedziała – po czym szybkim i mocnym ruchem kolana kopnęła go w jądra.

Marcin jakby z opóźnieniem zorientował się, że został kopnięty. Gdy ból rozsadził mu mózg niczym granat, Andrzej szarpnął ostro w dół i trzymając się za genitalia, upadł z łomotem na parkiet. Cios był celny i precyzyjny, kolano Barbary spowodowało ból, jakiego wcześniej w życiu nie doznał. Kiedyś oparzył rękę gorącą wodą, a na treningach kilka razy dostał w jądra przypadkowo przy wykonywaniu technik, ale nigdy nie kopnięto go tak mocno i precyzyjnie. Teraz nie miał czasu na myślenie, myśli go opuściły i tak jak poprzednicy z poziomu ziemi walczył o odzyskanie władzy nad ciałem.

Na placu boju pozostał ostatni zdający. Marek trząsł się, widząc, co stało się z kolegami z grupy i w umyśle zaświtała mu myśl, aby poddać się bez dalszej, bezsensownej w takich okolicznościach walki. Jednak zaraz pomyślał o swoich kolegach i pomyślał też, jak zostanie potraktowany, gdy jako jedyny stchórzy i ucieknie. Co pomyśli instruktorka, jakby tak zrobił? Spojrzał na Ewę, ale w jej oczach nie znalazł żadnej odpowiedzi na dręczące go pytania. Sensei Barbara podeszła do niego i stanęła na odległość jednego metra. Odchyliła nogę do tyłu. – A więc już zdecydowała – pomyślał Marek – jednak kopniak nogą – i odruchowo zamknął oczy, czekając na cios. Ból nadszedł szybko i sparaliżował jego ciało, błyskawicznie wybawiając go z męki oczekiwania. Gdy padał, końcami myśli próbował zapanować nad ciałem, ale na próżno. Ból zagłuszył resztki myśli i ogarnął ciało i ducha Marka jeszcze zanim gruchnął o klepki parkietu.

– No to mamy komplet – powiedziała Barbara – patrząc wzrokiem zwyciężczyni na swoje dzieło. Czwórka chłopców na parkiecie zwijała się z bólu i nie miała siły, aby się podnieść.

– Co tak leżycie, macie dosyć? – zapytała sensei i patrzyła uśmiechając się szyderczo na wygięte sylwetki egzaminowanych. – Próby twardości nie zdaliście! – oznajmiła Barbara zdecydowanie. – Nie zasługujecie na zielone pasy – dodała.

Ewa patrzyła z boku i nic nie mówiła. Uczono ją, że na treningu sensei jest bogiem i decyduje o wydarzeniach. Tylko słabi się bali, a tylko silni i wytrzymali zasługiwali na tytuły i stopnie.

– Ewa – tu zwróciła się do instruktorki Barbara – za miesiąc znowu przyjadę na egzamin tej czwórki, ale mają wykazać większą odporność niż dzisiaj – dodała.

– Dobrze, sensei – tylko tyle była w stanie wydusić z siebie Ewa – przygotują się lepiej.

– Masz na każdym treningu wykonywać im kinteki geri tak, żeby ustali przynajmniej 3 rundy! – powiedziała, patrząc z pogardą na próbujących już wstawać chłopaków.

– Rób im po dwie rundy na początek treningu i dwie na koniec. Włącz w to dziewczyny z grupy – powinny umieć porządnie wykonać kopniaka w jaja – zaśmiała się, to mówiąc.

– Ach, tylko bez ochraniaczy i innych takich – mają wyrobić w sobie odporność na ból! – podsumowała.

Grupa zebrała się do zbiórki i pożegnania. Czwórka egzaminowanych powłócząc nogami, skierowała się do szatni. To nie był dla nich udany trening. Mieli jednak podniesione głowy – nie stchórzyli, choć przegrali w nieuczciwej walce.


Jeśli to opowiadanie ci się podobało, wesprzyj mojego bloga drobną wpłatą (lub: link bezpośredni). Utrzymanie strony kosztuje, a tylko w ten sposób będę mogła ją opłacić na przyszły rok. Jeśli chcesz zobaczyć więcej opowiadań z motywem „femdom”, zostaw pozytywny komentarz – nic tak nie daje motywacji do pisania, jak czytanie waszych komentarzy. Opowiadanie odzyskałam z nieistniejącego już bloga „Annabb” i dokonałam drobnej korekty językowej.

Rekomendowane artykuły

guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments