Wróciliśmy z imprezy u znajomych lekko podchmieleni. Moja dziewczyna lubi zabawiać się czasami ostro, ale gdybym wiedział, jak to się skończy… Nie zabawialiśmy się już jakieś 2 tygodnie, więc miałem ochotę na szybki numer i do spania, ale moja pani miała inne plany. Ubrania zdjęliśmy jeszcze w sypialni, ale znaleźliśmy się w łazience. Moja pani wzięła penisa do buzi i lekko go ugryzła, potem patrząc mi w oczy, ugryzła go dużo mocniej (razem lubimy takie ostrzejsze zabawy od czasu do czasu). Chwilkę się podrażniła i oznajmiła mi, że mi ogoli penisa i jajka. Wzięła Gillette i piankę i po 10 minutach łysy penis sterczał mi niczym maczuga (wydawał mi się dużo większy niż dotychczas).
Monika wzięła jądra do ręki i zaczęła je coraz to mocniej ściskać, to znów skręcać, aż w końcu zaczęły uginać mi się nogi. Usiadłem okrakiem na płytkach (mamy super ogrzewanie podłogowe – sam układałem!).
Moja pani zaczęła zabawiać się jądrami, dociskając je nogą do ziemi. Powiedziała:
– Zobaczymy, ile jesteś w stanie wytrzymać, kotku!
Zaczęła coraz mocniej dociskać lewe jajko do płytek, patrząc mi prosto w oczy z diabelskim uśmiechem na ustach. Zacząłem jęczeć coraz głośniej, ból stawał się nie do zniesienia.
– Już wymiękasz… jeszcze nawet dobrze nie przycisnęłam… – ale uniosła nogę.
Ból ustał, ale Monika nacisnęła drugi raz. Stanęła na jądrze tak, że znalazło się dokładnie pod stopą, przytrzymała się ręką mojej głowy, stanęła na jednej nodze i lekko podskoczyła…
Jeny!!!… Bolały mnie jądra już nie raz, jak Monia mnie kopnęła znienacka, ale to naprawdę nic w porównaniu z tym bólem.
Poczułem, że jądro jakby się rozjechało, spłaszczyło. Przed oczami zaczęły mi latać czarne plamy, zrobiło mi się cholernie gorąco, nie mogę złapać oddechu. Co za ból, czułem, że za moment zwymiotuję. Poczułem, że tracę świadomość…
Niestety, nie zemdlałem. Monika wybiegła z łazienki, a ja zamroczonym wzrokiem spojrzałem na torbę. — Ona zmiażdżyła mi jądro – przeszło mi przez myśl.
Siedziałem tak, wpatrując się w płonące z bólu jajka, bolał mnie żołądek, jakbym miał zaraz puścić pawia, nie mogłem się ruszyć przez nie wiem jak długi czas. Dotknąłem moszny w miejscu, gdzie było jeszcze przed chwilą moje jądro, wyczułem, że na końcach jest bardzo twarde, ale w środku jest strasznie miękkie i cienkie… rany boskie… chyba pękło!
Zaraz jednak poczułem, że wraca do poprzedniego stanu, bo ku mojej radości zaczęło rosnąć w całości i dość szybko.
W drzwiach stanęła Monika, w garści trzymała kostki lodu i obłożyła nimi torbę.
O kurczę, jądro zaczęło rosnąć za bardzo!
Po dziesięciu minutach było dwa razy większe niż normalnie i ciągle puchło.
– Jedziemy do szpitala – krzyknęła Monika.
– Ja nie mogę się ruszyć!
Po dwudziestu minutach jądro miało rozmiar dużej pomarańczy, ale już dalej nie puchło, tyle że ból prawie nie przechodził. Monika donosiła nowe porcje lodu, a mnie było cały czas gorąco.
Po dwóch godzinach doszliśmy wspólnymi siłami do sypialni. Mimo bólu próbowałem usnąć – Co powiemy w szpitalu? Nigdzie nie jadę, bo już mi przechodzi… – powiedziałem.
Usnąłem. Spałem do rana, obudził mnie ból torby. Monika siedziała już przy mnie:
– Ja nie chciałam… za dużo wypiliśmy… przepraszam…
– Ok, ok. – na nic więcej nie było mnie stać.
– Bardzo bolało? – zapytała.
– Nie wyobrażasz sobie! Straszny ból…
– Skoro taki straszny, to czemu spuściłeś mi się na nogę? – zapytała figlarnie.
– Co, kiedy??? – nie miałem pojęcia, że miałem wytrysk.
– Też się zdziwiłam, bo tylko jeden mocny strzał, ale konkretny. I zebrałam troszkę spermy dla ciebie, jakbyś mi nie wierzył.
Pokazała kieliszek, a w nim troszkę białawego płynu.
Zbliżyła się do mnie z tym kieliszkiem,
– Muszę ci to jakoś wynagrodzić.
Wiedziała, że uwielbiam spuszczać się na jej buźkę, wysunęła język i wlała do buzi parę kropli spermy, cedziła przez zęby, żeby się bardziej spieniła, otwarła buźkę i po chwili połknęła.
Chuj mi stanął, ale jednocześnie ból jąder sprowadził mnie na ziemię…
– Jak dojdę do siebie, to zobaczysz, co zrobię z twoją cipką! – krzyknąłem.
– Zrobisz, co tylko będziesz chciał… – rozpłakała się Monika.
Do roboty zadzwoniłem, że biorę tydzień zaległego urlopu i jadę do chorej siostry…
Monika okładała mi torbę to zsiadłym mlekiem, to lodem. Opuchlizna zaczęła powoli ustępować.
Po miesiącu już prawie nic nie bolało.
Dopiero wtedy Monika powiedziała mi, że czuła, jak przekroczyła granice sprężystości jądra i jak cudownie się poddawało (i że ona to uwielbia…).
Widziałem kiedyś, jak się onanizowała i rozdeptywała gołą stopą winogrona… (wiem o co jej chodzi, ale za żadne pieniądze nie chciałbym przeżyć tego jeszcze raz).
Kiedyś się zemszczę na jej cipce (zgodziła się!), ale jak będzie do tego okazja. Mam czas, poczekam…
Jeśli to opowiadanie ci się podobało, wesprzyj mojego bloga drobną wpłatą (lub: link bezpośredni). Utrzymanie strony kosztuje, a tylko w ten sposób będę mogła ją opłacić na przyszły rok. Jeśli chcesz zobaczyć więcej opowiadań z motywem „deptanie jąder” i „kop w jaja”, zostaw pozytywny komentarz – nic tak nie daje motywacji do pisania, jak czytanie waszych komentarzy. Opowiadanie odzyskałam z nieistniejącego już bloga „Annabb” i dokonałam drobnej korekty językowej.