Zacznę może od tego, że 1,5 roku temu poderwał mnie bardzo seksowny chłopak. Szybko okazało się, że nie jestem jego pierwszą tzw. „miłością”. Znany był z tego, że podrywał wiele dziewczyn itp. Jednak ja na początku nie zwracałam na to uwagi. Bardzo mi się podobał i myślałam, że się zmieni. Byliśmy ze sobą tylko 6 miesięcy (i tak dużo), a ja dowiedziałam się o jego skoku w bok (powiedziała mi o tym moja przyjaciółka). Byłam zrozpaczona i wściekła na niego. Chciałam natychmiast z nim zerwać i mieć święty spokój.
Gdy przyszedł do mnie, powiedziałam wprost, że mnie zdradził i kopnęłam go prosto w jaja, tak silno, że upadł na chodnik i nie potrafił nawet wymówić słowa. Poszłam wtedy do domu i poczułam ogromną satysfakcję z tego, co zrobiłam.
Minęło parę dni i nagle on przyszedł do mnie z kwiatami i przeprosił za to, że mnie zdradził. Nie wiedziałam, co robić, ale poczułam satysfakcję, że poczuł winę. Powiedziałam, żeby najpierw się przyznał do winy, a później przeprosił. Tak też zrobił.
Poczułam się bardzo podniecona, podniecenie moje tak rosło, że postanowiłam zrobić coś, co podnieci mnie jeszcze bardziej – kopnąć go znowu w jego klejnoty. Tak też zrobiłam. Zupełnie się tego nie spodziewał. Nie zrobiłam tego tak mocno jak za pierwszym razem, ale on znowu upadł na podłogę. Tym razem powiedział jednak tylko jedno: „za co?”. Gdy tak leżał bezbronny, wiedziałam już, jak go sobie podporządkować. Powiedziałam wprost, że teraz będzie moją własnością. On powiedział: „no przecież jesteśmy razem, więc o co chodzi”. Wtedy przekonałam go, że nie jesteśmy razem, tylko on należy do mnie i jest moją własnością i będzie robić to, co ja chcę. Chyba nie zrozumiał, ale powoli zaczął wstawać z podłogi, dziwnie na mnie się patrząc.
Od tego czasu wiele się zmieniło. To ja stawiam warunki we wszystkim, to ja decyduję, kiedy mamy się kochać, a kiedy mi się nie chce. Już po paru miesiącach wszystko układało się jak należy, wiedziałam, że zrobiłam dobrze. Seks stał się także pewnym środkiem treningu. Ja nie muszę robić tego tygodniami, on jednak nie wytrzymuje ani jednego dnia, co zapewnia całkowitą nad nim kontrolę i to mi się podoba. Nie robiliśmy tego miesiąc. On chodził jak nietrzeźwy, cały czas mnie prosił, żebyśmy to zrobili, aż w końcu zgodziłam się, bo nie wytrzymałam jego próśb. Zaczynał to robić brutalnie, chciał się wyżyć i nieźle zabawić. Wtedy ja skierowałam ręce ku jego jajom i… mocno zacisnęłam. Wtedy nagle cały zesztywniał i zamarł w bezruchu, ruszał tylko oczami.
Trzymałam tak długo, aż jego fiutek opadł. Powiedziałam wtedy, że to ja decyduję, kiedy się kochamy, a nie on. Z jego strony nie było żadnego słowa sprzeciwu (bo nic nie mógł wydusić:)) bał się, że w każdej chwili zgniecie jego klejnoty). Gdy puściłam, grzecznie odszedł.
Następną rzeczą, która mi się u niego nie podobała, to to, że lubił, jak dziewczyna „bierze do buzi”. Ja nie znoszę tego robić, postanowiłam oduczyć go tego. Gdy już miał szczytować, z nawyku chciał już wsadzić mi fiuta do ust. Jednak udawałam, że chcę wziąć, i w tym momencie chwyciłam zębami jeden jego czuły klejnot. Nie potrzeba było nam żadnych słów, ani szczerej rozmowy. Po prostu już więcej tego nie zrobił, nie próbował wsadzić mi do ust. Uważam tę metodę za bardzo dobrą, ponieważ jest szybka, a we właściwy sposób zastosowana jest w 100% skuteczna.
Zamieszkaliśmy razem, mieszkamy już od 6 miesięcy. Jeżeli chcecie dowiedzieć się jeszcze więcej oraz jak np. wytrenowałam mojego kochanka, aby codziennie rano przynosił mi śniadanie do łóżka itp. to chętnie napiszę. Jest także wiele, wiele innych wspaniałych rzeczy, które dzięki temu zyskałam. Mam także jeszcze wiele pomysłów. Mogę tylko powiedzieć wszystkim dziewczynom, że czasami wystarczy odpowiednio sprawne dłonie, a nasz problem z „ukochanym” szybko zostanie rozwiązany.
Jednak ostrzegam przed pochopnymi i niewłaściwie wykonanymi czynnościami. Np. moja koleżanka, gdy usłyszała ode mnie, jakie mam wielkie sukcesy z tego powodu, postanowiła przekonać się sama i kopnęła swojego chłopaka wiadomo gdzie, tylko za to, że nie dostała buzi na przywitanie. A on biedak się obraził i zostawił ją. Kochane dziewczyny, troszkę wyobraźni i umiaru, każda broń jest dobra i właściwie zastosowana przynosi efekty. Chciałabym powiedzieć to tej mojej koleżance, może zobaczy kiedyś to w sieci, bo teraz się na mnie obraziła z wiadomych powodów.
Jeśli to opowiadanie ci się podobało, wesprzyj mojego bloga drobną wpłatą (lub: link bezpośredni). Utrzymanie strony kosztuje, a tylko w ten sposób będę mogła ją opłacić na przyszły rok. Jeśli chcesz zobaczyć więcej opowiadań z motywem „femdom”, zostaw pozytywny komentarz – nic tak nie daje motywacji do pisania, jak czytanie waszych komentarzy. Opowiadanie odzyskałam z nieistniejącego już bloga „Annabb” i dokonałam drobnej korekty językowej.